Dzień, w którym pękło niebo

17-letni Michał Kłys był dumą swojego Taty. Poszedł w jego ślady. Od najmłodszych lat interesował się sportem. Został kulomiotem. I pewnie byłby nim do dziś, gdyby nie tragiczny w skutkach wypadek. 18 lat temu, podczas obozu sportowego w Zamościu życie Michała i jego Taty zmieniło się już na zawsze.

Tragiczne zawody sportowe

Był kolejny dzień obozu, na którym Michał trenował swoją ulubioną dyscyplinę sportu. Właśnie rzucił młotem i szedł po niego, gdy kolejny rzut wykonała jego koleżanka. Nie powinno do tego dojść, na zawodach młodym zawodnikom musi towarzyszyć trener, jego jednak nie było.

Michał został trafiony prosto w głowę. Specjaliści obliczyli, że było to uderzenie o sile około 600 kilogramów. Właściwie chłopak nie miał prawa go przeżyć. Pękła czaszka, krew wypłynęła uchem. Kiedy tata Michała odebrał telefon, nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Jak to? Przecież syn pojechał na zawody sportowe! Jak mogło dojść do takiego wypadku? Przecież był pod opieką klubu sportowego! Niestety Pan Krzysztof do dziś zadaje sobie te pytania, nie uzyskał odpowiedzi, chociaż od feralnych zawodów minęło już 18 lat.

Życie po wypadku

Michał nigdy nie chorował, nawet się nie przeziębiał. Po wypadku był przez kilka miesięcy w śpiączce. Teraz jest głęboko niepełnosprawny, porusza się na wózku i z trudem wypowiada pojedyncze zdania, a i to dzięki intensywnym zajęciom z logopedą. Jego tata Krzysztof, były sportowiec i trener, od dźwigania syna ma już uszkodzony kręgosłup. Teraz jest na emeryturze, ale wcześniej imał się różnych zajęć, aby zapewnić synowi godną opiekę.

Martwi się, co będzie, gdy jego zdrowie jeszcze bardziej podupadnie. Pan Krzysztof jest jedynym opiekunem Michała, mama chłopca opuściła rodzinę po wypadku syna. Obydwaj żyją tylko z zasiłku opiekuńczego i datków innych ludzi, pomimo że należy im się milion odszkodowania i miesięczna renta w wysokości 3 tysięcy złotych.

Brak winnych

Po śmierci trenera, który nie potrafił żyć z ogromnym poczuciem winy i popełnił samobójstwo odpowiedzialność przeszła na organizatora obozu: Mazowiecko-Warszawską Federację Sportu, dotowaną z publicznych pieniędzy. W 2011 roku prawomocnym wyrokiem sądu zostało zasądzone odszkodowanie i comiesięczna renta na rzecz Michała, jednak Krzysztof Kłys walczy o te pieniądze bez skutku.

Okazało się, że konta Federacji opustoszały. W 2012 roku władze Warszawy rozwiązały umowę z federacją sportu, ale ze względu na zupełnie inne nieprawidłowości. Następnie władze federacji same się rozwiązały i powołały organizację pod nową nazwą, pomimo że członkowie pozostali ci sami. Tym sposobem Michał i jego Tata nie otrzymali do dziś ani odszkodowania, ani renty.

Być skazanym na innych

Ojciec nie poddaje się, walczy dalej. Nie dla siebie a dla Michała, aby mógł liczyć na godziwą opiekę, gdy jego zabraknie. Ale cały budżet domowy pochłaniają bieżące wydatki. Przede wszystkim rehabilitacja i zakup niezbędnych sprzętów. Ojcu Michała marzy się winda, aby syn nie przesiadywał całymi dniami przed jedynym źródłem rozrywki, czyli telewizorem. Aby mógł zaczerpnąć świeżego powietrza, popatrzeć na ludzi, na przyrodę. Bez windy jest to niemożliwe.

Krzysztof Kłys mimo wszystko wierzy w ludzi, ich dobroć. Gdyby nie oni, nie wie jak wyglądałoby ich życie. Dzięki pomocy i zaangażowaniu wielu osób, możliwe były m.in. zajęcia logopedyczne dla syna, dzięki którym po latach znowu usłyszał ponownie najpiękniejsze dla siebie słowo – Tato.

 

Zarządzaj plikami cookies